25 kwietnia 2015

50 faktów o mnie

Dziś miało być o czymś innym, ale zainspirowałam się pewnym wpisem. Postanowiłam zabawić się trochę i  napisać kilka faktów o mnie. Zawsze się zastanawiam czy człowiek siebie widzi tak samo przez całe życie? Pewnie nie. Jesteśmy sumą naszych doświadczeń. Poza tym (szczególnie) kobieta zmienną jest...

50 faktów o mnie:

1. Urodziłam się na Mazurach. W mieście seksu i biznesu, jak mawiali.
2. W ogólniaku na niemieckim kazali mi się nauczyć, że "das ist eine kleine stadt im herzen Masurens". W zasadzie do tej pory nie nauczyłam się w tym języku wiele więcej.
3. Pomimo tego, że pochodzę z Mazur nie umiem żeglować i serdecznie nie znoszę szant!
4. Pływać nauczyłam się sama. Może brakuje techniki, ale na wodzie się unoszę i dopłynę gdzie chcę.
5. Uwielbiam kawę na mieście. Najlepiej w papierowym kubku na wynos.
6. Jestem uzależniona od ludzi. Kocham towarzystwo.
7. Jeżeli mam wybór czy słodko czy wytrawnie, to prawie zawsze wybiorę słodko. Chyba, że chodzi o alkohol.
8. Nie lubię jeść sama.
9. Lubię poranki. Jestem raczej słowikiem niż sową.
10. Makaron, pierogi, naleśniki, placki mogłabym jeść codziennie.
11. Ubóstwiam włoską kuchnię.
12. Nie lubię sprzątać, ale bałagan mnie wykańcza psychicznie. Rzeczy muszą leżeć na swoim miejscu.
13. Wolę zmywać niż prasować.
14. Uwielbiam oglądać seriale całymi sezonami na raz. Albo przynajmniej kilka odcinków pod rząd.
15. Nigdy nie obejrzałam całej sagi "Gwiezdnych wojen".
16. W dzieciństwie tak lubiłam film "Kogel mogel" Romana Załuskiego, że znałam prawie wszystkie dialogi na pamięć.
17. Nigdy nie pamiętam nazwisk reżyserów i większości aktorów.
18. Pamięć mam zdecydowanie bardziej do twarzy niż nazwisk.
19. Codziennie myje włosy. Nawet jak nie wychodzę z domu.
20. Nigdy nie przeczytałam "Harrego Pottera" ani "Władcy pierścieni".
21. Relaksuje się na spacerach.
22. Lubię czytać w wannie.
23. Nie umiem śpiewać.
24. Muzyka w tańcu mi nie przeszkadza. Partner, jeżeli to taniec towarzyski, też nie :)
25. Dlatego pokochałam zumbę.
26. Czerwony lubię tylko na paznokciach.
27. Mogłabym mieszkać tam gdzie jest zawsze słonecznie i ciepło.
28. Najlepiej odpoczywam nad wodą.
29.  Przeważnie zasypiam na brzuchu.
30. Kiedyś nie lubiłam swojego imienia.
31. Pierwszego papierosa spróbowałam w 2 klasie podstawówki. Koleżanka mnie namówiła. To było tuż przed Komunią, bo po Komunii nie można już było grzeszyć.
32. Czytanie babskich gazet zaczynam od działu "kultura". Lubię wiedzieć co się dzieje i gdzie można pójść.
33. Jako dziecko byłam strasznie łatwowierna. Można mnie było wkręcić we wszystko.
34. Lubię się wyspać, ale nie lubię długo spać.
35.Wolę czereśnie niż truskawki i ogórka niż pomidora.
36. Lody mogę jeść o każdej porze roku.
37. Nigdy nie byłam domatorką.
38. Zawsze całuje syna w stópki.
39. Ćwiczę dla dobrego samopoczucia, a nie dla utraty kilogramów.
40. Z fascynacją oglądam programy o metamorfozach. I za każdym razem zastanawiam się czy te odstawione babki zostawiają w końcu tych swoich zdziadziałych facetów. I dlaczego zawsze kobiety mają potrzebę zmian i czują się nie atrakcyjne a faceci nie?
41. Wkręciłam się w zdrowy tryb życia - dieta i sport to podstawa, ale z małymi oszukaństwami.
42. Nie umiem oprzeć się słodyczom.
43. Jak ćwiczę to trochę oszukuję i nie robię prawie nigdy zakładanej liczby powtórzeń.
44. Często zmieniam kremy do twarzy.
45. Zęby myję zawsze przed śniadaniem.
46. Czasami czytam kilka książek na raz.
47. Lubię minimalizm w ubiorze i dodatkach.
48. Kocham psy. Uważam, jak każdy właściciel, że mam najcudowniejszego, najmądrzejszego i najbardziej spokojnego psa.
49. Żyłam bez telewizora przez kilka lat. Teraz mam go, żeby całkiem nie zdziczeć w domu.
50. Z wypiekami na twarzy oglądałam "Big Brothera". Lubię podglądać i czytać jak żyją inni.

My. Spacerowo...
Ubawiłam się po pachy i chętnie poczytałabym takie fakty o innych. Każdy ma swoje małe grzeszki, dziwne przyzwyczajenia i nawyki.

p.s. 51. Lubię swoje życie :)

20 kwietnia 2015

Wiosenne przesilenie?

Weny ostatnio brak, ale coś tam się dzieje. Walczę z wiosennym przesileniem, bo podobno jest dużo gorsze od tego jesiennego.  Chyba faktycznie jest. Rezerwa energii skończyła mi się już w połowie zimy mniej więcej. Nawet u lekarza byłam jakiś czas temu. Zlecił badania kontrolne, ale jego diagnoza była taka, że to może dziecko. Bo dzieci męczą! Zabawne :)
Pogoda sobie jaja robi. Bo czasami słońce zaświeci, tak nawet przez kilka dni i człowiek myśli, że tak to już wiosna i będzie ciepło, fajnie. Ale nic z tych rzeczy. Za raz potem leje, albo nawet śnieg pada. Już nadzieje się traci. Tylko wystawy sklepowe przypominają, że jeszcze będzie normalnie, jeszcze będzie przepięknie. Nęcą letnimi sukienkami, szortami... i tak się rozmarzyć można i wiara wraca. Czasami chodzenie po galeriach handlowych działa terapeutycznie. Zakupy też :)
No i ruszać się trzeba. To najlepszy antydepresant podobno. Codziennie zażywam spacerów. Nawet 3 razy dziennie, jak M.w delegacji, a pies w domu. Niestety nie nauczyłam jej na balkonie się załatwiać. Pewnie dlatego, że jak ją adoptowaliśmy to nie mieliśmy balkonu, a teraz mamy tylko jeden i przyjemnie będzie na nim posiedzieć (jak się w końcu ciepło zrobi). Nasza była sąsiadka miała dwa balkony i szlachetnie jeden przeznaczyła na kuwetę dla psa. Sprytna. Tylko psa szkoda.
Jak ruch to i dieta. Dobra dieta to energia murowana. No i niby jem zdrowo. Nawet koktajle zaczęłam sobie robić. Bo jadłabym non stop. Ciągle głodna jestem. Zawsze tak miałam na zmianę pogody. Teraz ciągle się zmienia więc nie dziwi mnie mój apetyt. Tylko trochę grzeszę. Co prawda codziennie, ale tylko trochę. Bo dzień bez słodyczy to dzień stracony. Nie mogę się powstrzymać. Wyżeram wszystko co znajdę i jest z czekoladą. Ale póki zagryzam marchewką albo sałatą to nie jest znowu tak źle.

Antydepresanty :)

Konsekwentnie też realizuje swoje postanowienia i wiosenne plany.
1. Byłam u fryzjera. Zmiana fryzury jest. I widać ją nawet gołym okiem. I może sobie wmawiam, ale włosy nie lecą już tak jak wcześniej. Odświeżyłam wygląd i poprawiłam sobie tym humor. Same plusy.

2. Jedziemy na wakacje. Już za tydzień! Roma welcome to! Będzie pięknie, sielsko, anielsko. Nasz pierwszy wyjazd z synem. No i pierwsze wakacje od dłuższego czasu. Czuje już ten dreszczyk emocji. Myśl o wakacjach zdecydowanie dodaje energii.

3. Idę jutro do kina. Postanowione. Nie wiem czy repertuar ma mnie zachęcać czy odwrotnie, ale spróbujemy. Czytam opis filmu, a w nim: " Film niczego nie opowiada. Przestaje być "produkcją". Jest zaledwie intencją wzięcia kamery do ręki. Lub powinien sprawiać takie wrażenie".
Ciekawe... Do tego na plakacie hasło: "Życie bez miłości to gówno". Zgadzam się z tym. Kino alternatywne lubię. Muzyki podobno też takiej słucham, tak przynajmniej twierdzi jedna osoba, a to chyba komplement w sumie z ust muzyka :) Poza tym kalkuluję sobie i myślę, że na pierwszy raz film idealny, bo jak się synowi siedzenie w kinie nie spodoba, to przynajmniej fabuły nie stracę.

Co do reszty postanowień, to za balkon się zabiorę po powrocie z wakacji. Szukam inspiracji i instrukcji jak się z roślinkami postępuje, bo potrafię wykończyć prawie każdą... Ręki do kwiatów raczej nie mam. A może nie mam po prosu pamięci do podlewania. Chociaż o jakiejś aplikacji słyszałam, co niby przypomina. Poszukać muszę, to jest szansa, że bazylię i inne zioła z balkonu będziemy jeść.
Rolki wyciągnę jak przestanie wiać. Jeżdżę tak samo świetnie jak na łyżwach, więc wole minimalizować ryzyko. Rower nawet może wyciągnę, bo tęsknie za nim strasznie.
No i szafa nieszczęsna. Może poczekam, aż w końcu zaplanujemy, zaprojektujemy i kupimy szafy. Wtedy będę miała większą motywację, żeby zrobić porządek w ciuchach.

3 kwietnia 2015

Czy staje się kurą domową?

Zaobserwowałam u siebie niepokojące objawy ostatnio. Dziw mnie bierze, bo nie podejrzewałam siebie o to. Starzeje się czy co? A może od tego siedzenia w domu staje się kurą domową? Wsiąkam w ten klimat? Ahahaha! Nie to, żebym zaraz coś miała do gospodyń domowych, ale mam nadzieje, że to potrzeba chwili po prostu. Pogoda, święta za pasem i chrzciny. To, że mieszkanie trzeba prze-aranżować trochę, żeby można było przyjęcie na 20 osób zrobić. No i nowe i ciągle się urządzamy. Poza tym Młody zaczął zwiedzać. Przemieszcza się z prędkością światła. To wszystko wymaga ode mnie większego zaangażowania w dom. Niby nic nadzwyczajnego, ale:

- sprzątam codziennie!
Odkurzaniem zaczynam w zasadzie dzień, bo nie mogę patrzeć jak dziecko brudną podłogę mi froteruje. Posiadanie psa mnoży kłaki na podłodze i nie pomaga w utrzymaniu czystości. Brud mnie denerwuje. Zwyczajnie. Kiedyś odkurzałam jak się o kłęby kurzu potykałam. Albo jak mi się przypomniało.

- czytam blogi... o sprzątaniu.
I o zgrozo mnie to wciąga jak dobry thriller. Posty pod tytułem, "co czyścić octem" lub "10 zastosowań wałka do ubrań" pochłaniam jednym tchem i szukam więcej genialnych porad. Wiedzę jak coś ustawić, posegregować, wyeksponować, nabywam i chłonę niczym gąbka. Póki co to teoria na razie. Do praktyki nie przeszłam jeszcze, ale czuje, że to nastąpi lada moment.
Dochodzę też do wniosku, że trzeba być kreatywnym jednak, żeby pisać o sprzątaniu (!) w fajny sposób. Polecam dlatego bloga: http://niebalaganka.pl

- czekam na męża z obiadem.
Tak, bo nie lubię jeść sama. Bo fajnie jest gotować dla kogoś. No i nasza nowa kuchnia jest tak ładna i funkcjonalna, że chce się w niej przebywać ciągle. Moim skromnym zdaniem oczywiście.

- oglądam programy z urządzaniem wnętrz, aranżacją przestrzeni i DYI.
Wciągają mnie metamorfozy mieszkań, balkonów, ogrodów. Robienie ozdób, przerabianie przedmiotów, czyli wszystkie pierdółki typu do it yourself.  Uważałam to za stratę czasu. A jak ktoś kto to robi musi albo mieć talent albo dużo, dużo wolnego. Teraz nawet śmiem twierdzić, że mam ochotę podłubać przy czymś takim. Chyba zrobię tą półkę na kwiaty na balkonie... Chociaż ani talentu ani czasu mi nie przybyło, a nudzić się nie mam kiedy.

Takim oto sposobem robię rzeczy, których dotąd nie robiłam lub bardzo rzadko. Ja nawet telewizji kiedyś nie oglądałam, bo mnie prawie nigdy w domu nie było. Może jeszcze póki większość moich domowych aktywności to teoria jest jeszcze dla mnie szansa i nadzieja? Może ktoś jeszcze kiedyś zobaczy mnie imprezującą na mieście, zamiast przyjmującej gości w domowym zaciszu ze świeżo upieczonym ciastem i własnoręcznie zrobionymi ozdobami na stół?
Eeeee aż tak się ludzie nie zmieniają... A swoją drogą, taka girlanda, czyż nie jest gustowna i słodka?

Foto z bloga bosydom.com

Więcej inspiracji Wielkanocnych znajdziecie TU.

Wesołych Świąt!

2 kwietnia 2015

Wiosenne plany. Wiosenne zmiany.

Dzisiaj może tego nie czuć, bo leje i wieje i sennie tak jakoś, ale wiosna za pasem. I właśnie przez to, że marazm mnie dopada i przesilenie, czas coś zarządzić i zorganizować. Zmotywować się i działać. Czas mi ucieka, urlop macierzyński coraz krótszy ;). Została mi jeszcze cała, piękna wiosna i być może całe lato "wolności"...

A tej wiosny mam plany. Całkiem konkretne. I zamierzam je wcielić w życie, żeby powiew czegoś nowego poczuć, odświeżyć stare i nabrać energii, rozpędu. Zmiany może nie drastyczne, ale zawsze. Metoda małych kroczków. Bo od czegoś zacząć trzeba... A to podobno najlepiej się sprawdza.

Moje marzenia do spełnienia :)
Foto znalezione w necie i jedno z ulubionych.

Postanowiłam:

1. Odchudzić... szafę
To tak przy okazji tego, że żyjemy jeszcze bez szaf. Miejsca nie mamy za dużo a gratów aż nadto. I niby plany są na duże szafy, to i tak nie widzę tego, żebyśmy się pomieścili. Poza tym czas pozbyć się tego co latami tam zalega, a żal wyrzucić. Z ciuchami mam tak ewidentnie. Tylko przekładam i udaje, że jeszcze założę.

2. Zaaranżować balkon
Marzy mi się piękny balkon. Posiłki na świeżym powietrzu. Kawa, albo wino (!) i książka pod kocykiem wieczorem. Świeże zioła, kwiaty, świeczki i lampiony. Moje miejsce na ziemi. Czekam na ten balkon i zasadzam się od momentu, jak go zobaczyłam. Piękny jest i ogromny! A będzie idealny, jak się do niego dobiorę ;)

3. Zmienić coś w wyglądzie (czyt. zrobić coś z włosami)
To co mam na głowie to jakiś koszmar najgorszy. Z odrostami się uporam, ale po porodzie włosów jakby połowę mniej. Ja wiem, że hormony. Wypadają, ale zaczną odrastać. I odrastają takie kępki wszędzie. Chyba czas na ostre cięcie i jakąś regeneracje na wiosnę. Przynajmniej dla włosów SPA zafunduje.

4. Pójść do kina z dzieckiem
Nie wychodzi mi to, a ochotę mam ogromną. Kocham kino. A tak poza tym chciałabym sprawdzić tą opcje z dzieckiem w kinie. Fajna sprawa, idea mi się podoba. Trzeba wypróbować.

5. Wyjechać na wakacje
Tego pragnę najbardziej! Jeszcze trochę. Bilety mamy, nocleg też. Teraz jeszcze poszperać warto o tym co trzeba zobaczyć a reszta na żywioł. No i spakować siebie i dziecko. To będzie wyzwanie :)

6. Odkurzyć rolki
Moje rolki podzieliły los łyżew. Leżą odłogiem. Czas ruszyć się trochę i pojeździć. Tej wiosny będę aktywna :)